Oficjalne forum Aleksandry "Iny" Janusz
Strony: 1
Przybyłam, przeczytałam(zaczęłam czytać zaraz po Sylwestrze z zamiarem przeczytania rozdziału i pójścia spać o 22...) aktualnie moją kopię pożera współlokatorka, a druga współlokatorka czeka w kolejce.
Co mi się podobało:
- Bohaterowie, zwłaszcza Timmy i Gabriel( mam słabość do informatyków i postaci z mroczną przeszłością). I to że bohaterów jest naprawdę morze a o każdym czyta się z przyjemnością, nie miałam poczucia że ktoś jest zapchajdziurą.
- Wampir Julius, za bycie bardzo niestereotypowym wampirem i czarnym charakterem. Za to że za każdym razem dostał baty od Eunice też go lubię.
- Tytuł. Książkę kupiłam bo mi się tytuł podobał(House of the rising sun należy do moich ulubionych piosenek)
- Farewell, wydaję się aż nadto rzeczywiste. Cały świat słusznie/niesłusznie kojarzył mi się z WoD.
Co mi się nie podobało:
- tłumaczenia piosenek. Z jednej strony to miłe, że każdy, nawet nie znający angielskiego, może zrozumieć tekst. Z drugiej, dlaczego w takim razie nie wszystkie są przetłumaczone?
- Lucy Preis, a raczej jej brak. Wspomniano o niej kilka razy, czekałam na spotkanie z tą postacią, a tu... nic. Nie ma.
Offline
Bajarka
Annathea napisał:
Przybyłam, przeczytałam(zaczęłam czytać zaraz po Sylwestrze z zamiarem przeczytania rozdziału i pójścia spać o 22...)
- tłumaczenia piosenek. Z jednej strony to miłe, że każdy, nawet nie znający angielskiego, może zrozumieć tekst. Z drugiej, dlaczego w takim razie nie wszystkie są przetłumaczone?
- Lucy Preis, a raczej jej brak. Wspomniano o niej kilka razy, czekałam na spotkanie z tą postacią, a tu... nic. Nie ma.
Bardzo się cieszę, że ksiązka przypadła do gustu. O profesor Lucy będzie jeszcze mowa, prawdę mówiąc jej wątek nie zmieścił się w pierwszym tomie, więc wysłałam ją w delegację.
Co do piosenek... wszystkie co do jednej zostały napisane przeze mnie i w związku z tym żadna nie była tłumaczona. Połowa z nich powstała po angielsku - co ma dawać wrażenie, że zespół istnieje naprawdę i nagrywa hity gdzieś za siedmioma górami, w dalekiej Ameryce. Jak widzę, to działa :>
Jeżeli ktoś nie zrozumie tekstów, tak naprawdę wiele nie straci - nie są konieczne dla fabuły. Powstały dla zbudowania klimatu i mogą stanowić dodatkowy bonus dla czytelników znających angielski.
Offline
inatheblue napisał:
Bardzo się cieszę, że ksiązka przypadła do gustu.
Tak, już stoi do niej cała kolejka :-), pewnie wróci do mnie za miesiąc.
Co do piosenek, to w momencie w którym natykałam się na polski tekst, odruchowo tłumaczyłam go sobie na angielski, jakoś lepiej brzmiały. Zastanawiam się jaką muzykę gra Gabiś (nie chodzi mi o gatunek, bardziej do-czego-istniejącego-jest-podobne).
Zapomniałam wspomnieć o Darku. Gdy spotkałam go pierwszy raz zaczęłam się bać, że zdominuje fabułę. Po czym...odetchnęła z ulgą, i przyznałam mu tytuł Modelowego Superbohatera we Właściwych Proporcjach. Nie pałam do niego taką sympatią jak do reszty, ale doceniam i dzielnie mu kibicowalam całą książkę.
Offline
Bajarka
Tak, to dokładnie rola Lloyda. Upraszczając trochę, miejscowy Batman. Ktoś musi czasem ratować świat ;-)
Co do muzyki Gabisia - nie ma konkretnego zespołu, na którym bazowałam. Ale jeśli sięgniesz po rock - gitarową ekwilibrystykę Gunsów, dodasz energię Maidenów, odrobinę miękkości Placebo, jakieś nuty punk przy szybszych kawałkach, pomysłowość Queen, a czasami trochę balladowego bluesa to dostaniesz bardzo przybliżony obraz tego, co gra Neverland :> (a piosenki rockowe odruchowo słyszymy i tłumaczymy sobie na angielski, zwłaszcza, że pod każdą dałam "oryginalny" tytuł)
Offline
Annathea napisał:
Zapomniałam wspomnieć o Darku. Gdy spotkałam go pierwszy raz zaczęłam się bać, że zdominuje fabułę. Po czym...odetchnęła z ulgą, i przyznałam mu tytuł Modelowego Superbohatera we Właściwych Proporcjach. Nie pałam do niego taką sympatią jak do reszty, ale doceniam i dzielnie mu kibicowalam całą książkę.
Mi za Lloyd bardzo przypadł do gustu, chociaz faktycznie nie bezpośrednio za "ratowanie świata", ale za akcent wschodni, wszelkie sytuacje i dialogi które jego obecność powodowała (np. "flegmatyczny furiat" ) oraz przedewszystkim wszystkie jego "wiktoriańskie eufemizmy" ...
Moim zadaniem wsród głównych bohaterów nie było mniej ważnych postaci...
Ostatnio edytowany przez kamilri (2007-02-18 16:41:16)
Offline
Nie żebym robiła sobie kryptoreklamę, ale:
http://eskapista.pl/dom-wschodzacego-sl … ry-janusz/
Czyli A Very Humble Opinion of a Devoted Reader. Komentarze mile widziane.
Offline
Strony: 1